Wbrew tytułowi, to nie będzie analiza działań Donalda Tuska
mających na celu wywołanie ogólnego chaosu w kraju i doprowadzenie nie tylko do
upadku rządu, ale i do utraty suwerenności polskiego państwa. Żeby była jasność:
suwerenność, podmiotowość Polski na arenie międzynarodowej, to w żadnym razie nie
są wartości istotne dla większości wyborców Platformy Obywatelskiej, dla nich –
podobnie jak dla liderów PO – motywem przewodnim jest zoologiczna nienawiść do
PiS i do wyborców tej partii. Wydarzenia w Kórniku – wulgaryzmy, plucie na ludzi
wychodzących ze spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, to nadal tylko przedbiegi,
swoiste preludium do tego, co uroiło się w głowie Donalda Tuska. Jeśli rząd nie
wyjdzie z defensywy, jeśli rzeczywiście wystąpią braki podstawowych towarów, a
ceny znowu strzelą w górę, organizowanie się ulicy będzie dużo prostsze. Póki
co, jest czas by ten negatywny trend dla PiS zatrzymać.
Donald Tusk powrócił do kraju z myślą, by obalić rząd – w zasadzie
to już miał być obalony, ale coś poszło nie tak. To wszystko miało współgrać z
naciskami Brukseli i Niemiec, z kolejnymi karami i zarzutami. I tak się dzieje.
Jako państwo znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie pogrzebania całego
dorobku budowy niepodległego kraju. Niemal się o tym nie mówi, ale za kulisami wielkiej
polityki trwa po prostu walka o przetrwanie Polski. Umocowanie rządu, który
zrealizowałby scenariusz całkowitej dezercji politycznej Warszawy wymaga jednak
pokonania PiS w nadchodzących wyborach. A tu, zamiast zjednoczonej opozycji,
jest właśnie ów chaos, chaos, za który personalnie odpowiada jeden człowiek –
Donald Tusk.
A więc do rzeczy. Obecny lider PO, tak jak to czynił już wcześniej,
chce podporządkować sobie niemal całą opozycję i pod jednym sztandarem zmiażdżyć
PiS. Ale zamiast konsolidacji jest wręcz niebywały chaos. Knują tam jak nigdy
wcześniej. Czy to jest Biedroń z Trzaskowskim czy Hołownia z Kosiniakiem, to
łączy ich głębokie przeświadczenie, że Donald Tusk w przypadku jednej listy,
spacyfikuje po ewentualnych zwycięskich wyborach każdego, kto będzie rościł
sobie pretensje do lauru tego wymarzonego tryumfu. Innymi słowy, efekt Tuska
polega na tym, że w opozycji jest dużo więcej zamieszania, dużo więcej niepewności
i zakulisowych rozgrywek, niż gdyby tego powrotu do kraju nie było. Pomijając
Konfederację, która po 24 lutego wypadła z tej gry, PO, PSL, Nowa Lewica i
Polska 2050 mogły wypracować wspólną strategię na pokonanie PiS czy to w jednym,
czy to w dwóch blokach wyborczych.
Żaden z liderów tych partii, nie miał takich zamordystycznych
zapędów jak obecny szef PO, można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że
bez Tuska oni by się dogadali, podzielili miejscami na listach i stołkami w
przyszłym rządzie. Z nim nie jest to możliwe, co wyraźnie – choć nie wprost – mówią
i Kosiniak – Kamysz i Szymon Hołownia. Trwa więc nieustające przeciąganie liny,
i jedynie polityczne odpryski takie jak PPS już zdecydowały zapewne, że zasilą
listę Koalicji Obywatelskiej. W gruncie rzeczy, jedynie Włodzimierz Czarzasty trzyma
pion i nie daje się (póki co) wkręcić w kombinację szefa PO. A ponieważ kombinacja
ta nie przyniosła spodziewanych efektów i nie udało się wziąć wszystkich pod
but, to niestety dla Polski, roi się „zorganizowanie się na ulicy”. Bez Tuska w
kraju, opozycja miałaby realną szansę pokonać PiS w demokratycznych wyborach, z
nim może ewentualnie wygrać, ale na jego warunkach i pod jego dyktatem, na co –
co zrozumiałe – się nie godzi. Donaldowi Tuskowi pozostały metody najbardziej obrzydliwe,
ale sprawdzone w polityce: kłamstwo i nienawiść. Tu, lider PO, czuje się jak
ryba w wodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz