To prawda, tytuł nie jest zbyt elegancki, ale moim zdaniem oddaje
syntetycznie to, co dzieje się w Polsce po 1989 roku. Dalej tez będzie
bardzo syntetycznie. Także i za komuny Polacy dostali trochę wolności w
różnych sferach życia, mogli nawet konspirować na imieninach, ale oni to
byli oni, tyle tylko, że nie bardzo było jak z tymi onymi wygrać bo
ruscy. Wolność, ta prawdziwa, nadeszła w sierpniu 1980 roku, zupełnie
niespodziewanie, z pewnością nie w takim wymiarze, jaki dopuszczała w
myślach PZPR i SB oraz jej agenci w strukturach późniejszej
"Solidarności" . To się wyrwało spod kontroli, więc trzeba było Polaków
pozamykać, sterroryzować, dokonać mordów, a całą winą za chaos i
zbrodnie obarczyć środowisko podziemnej "S". Co było dalej - wiadomo.
Wielu wydawało się, że w lata dziewięćdziesiąte XX wieku wchodzimy z
pełnią wolności i żyjemy w końcu w niepodległej i wolnej
Rzeczpospolitej. Nic takiego się jednak nie stało, bo po raz kolejny,
ale już w oparciu o zasady demokratycznego państwa prawa i wolne wybory,
wmówiono większości społeczeństwa, że teraz mamy normalne państwo,
normalny kapitalizm i tylko musimy się jeszcze ucywilizować,
zeuropeizować, no i nade wszystko zawierzyć elitom, które wiedzą
najlepiej jak to zrobić. A poza tym jesteśmy koszmarnie wręcz malutcy z
tymi naszymi bohaterami, powstaniami, a do tego jeszcze strasznie
ksenofobiczni i zaściankowi. Wstyd Polacy, wstyd. W ten nowy,
ideologiczny kocioł postkomuny, dało zapędzić wielu światłych ludzi, a
inni zauważyli z kolei, że to doskonały czas dla cwaniaków i cyników, że
wolność - krok po kroku - budowana jest tylko dla wybranych. Reszta ma
pracować, przełączać telewizyjne kanały i w ramach nowej, świeckiej
tradycji, okupować w niedziele hipermarkety. Zrodził się szał
konsumpcji, a pojęcie wolności straciło swój prawdziwy sens, bo głoszono
wręcz oficjalnie, że teraz już wszystko wolno, bo to jest właśnie ta
zachodnia wolność, ten nowy raj, gdzie Boga nie ma.
Niestety,
tak to już jest, i tu G.W.F. Hegel ma rację, że "sowa Minerwy wylatuje o
zmierzchu, a nie o świcie", więc dopiero tak naprawdę teraz widzimy, do
czego zmierza obecne Stronnictwo Brukselskie w Polsce, choć już po
Smoleńsku stało się jasne, że system III RP nie dopuszcza prawdy innej,
niż ta ustalona przez tak zwane elity. Stronnictwo Brukselskie (SB) w
końcu się sformalizowało, jawnie już występuje przeciwko Polsce,
polskiemu rządowi, jawnie donosi, jawnie wzywa do rewolty wojsko i
policję, jawnie woła o bicie innych Polaków kijami bejsbolowymi i
dechami, blokuje parlament, jawnie też, w osobie Donalda Tuska,
reprezentuje interesy Berlina, a odnoga SB złożona z dawnej agentury
WSI skutecznie broni interesów Sowietów w Polsce. Nie Rosji, nawet nie
interesów Putina, tylko Sowietów, tych wszystkich dawnych kumpli z
sowieckiego KGB. Umowa z FSB to i tak pikuś w porównaniu z tym, co
działo się przez całe ćwierćwiecze pod biznesowym stołem starej agentury
komunistycznej. Rola Bronisława Komorowskiego w tej sprawie, byłego
prezydenta, nadal czeka na wyjaśnienie. Ale nie o personalia tu tylko
chodzi, o tworzenie na przykład z Adama Michnika demiurga, wielkiego
sprawcę tej nieustającej polityki wstydu. Część społeczeństwa, wcale
nie mała, stała się łatwym łupem dla propagandy III RP - części
zakompleksionej, pragnącej Zachodu jak tlenu, wakacji w Hiszpanii i
wszystkiego co jest zachodnie - od mydła po gacie.
Najsprytniejsi,
dzięki współpracy ze służbami pomnożyli majątki i stali się
miliarderami, oligarchami. W porównaniu z tym, jak inni możni tego
świata inwestują w swoich krajach w naukę i edukację (uniwersytety), w
nowe technologie, w wielkie projekty rządowe, nasi skupili się na
wydarciu jak najwięcej od państwa, za jak najniższą cenę, głównie w
czasie wielkich prywatyzacji. Pełna wolność, ale dla nich i dla
zarządców III RP, nie dla zwykłych ludzi. Ci mają swój kawałek wolności,
dany im łaskawie przez oświeconych, już zeuropeizowanych,
niezaściankowych. Do tego jeszcze ten pochód postmodernizmu w Europie,
multi - kulti, a teraz, na deser tej schizy, gwałtowny najazd
imigrantów. Zachód się zachwiał, ucieczka od wolności w polityczną
poprawność kończy się na naszych oczach. W Polsce, po drugiej stronie
politycznego sporu, mamy dziś nienazwane jeszcze Stronnictwo Polskie -
znaczną część narodu i sił politycznych, wiernych dawnym polskim
wartościom, na pewno bardziej konserwatywnych, ale za to (co bardzo
ważne!) o wiele mniej zakompleksionych względem "Europy" od wyjących do
kamer celebrytów i cynicznych Grabców. W istocie ludzi bardzo
nowoczesnych. Stronnictwo Polskie (SP) to nie jest bynajmniej sam PiS i
jego wyborcy, to znacznie szersze spektrum poglądów politycznych, dla
których jednak głównym spoiwem jest wolna i niepodległa Polska, wcale
nie taka tradycyjna i romantyczna, jak próbują nam wmówić Sorosowie znad
Wisły.
Stronnictwo Brukselskie (SB) nie jest
oczywiście tak jednolite jak obóz patriotyczny, jak Stronnictwo Polskie.
Bo są tu i liberałowie spod znaku Petru, berlińczycy z PO, GW, TVN,
lewacy z Razem i obrońcy ubeków z SLD, Obywatele RP, strzępy KOD-u, jest
wreszcie PSL, który się kompletnie pogubił i zdycha, ale ma struktury,
więc się w razie czego do czegoś jeszcze SB przyda. I to oni właśnie prą
dziś do generalnego starcia z Prawem i Sprawiedliwością, z całą
Zjednoczona Prawicą, a tak naprawdę to z większością Polaków, bo część
wyborców PO czy N. nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to nie jest
tylko jakiś tam AntyPiS, tylko powrót do państwa, w którym obowiązuje
zasada z tytułu tej notki: dostaliście trochę wolności i morda w kubeł.
Niektórym z nas naprawdę to wystarcza, niektórym jest całkowicie
obojętne, czy Polska będzie istniała realnie na mapie czy jej nie
będzie, byle tylko była ciepła woda w kranie i nie było już ani jednego
kawałka PiS-u. Jest to więc rozgrywka ostateczna, na długie lata
decydująca o naszej przyszłości: Stronnictwo Brukselskie vs. Stronnictwo
Polskie. Ów Marsz Wolności to tylko próba generalna przed tym co może
się zdarzyć dalej - jesienią i wiosną przyszłego roku.
Powrót
PO do władzy to dla Polski tragedia. Bo to nie będzie powrót do państwa
teoretycznego. Takiego zresztą nie było! To była bardzo sprawna machina
oszustwa, kantów, państwa zbójeckiego, z ponad dwoma milionami
podsłuchów rocznie, z ordynarną propagandą ze wszystkich głównych
mediów. To będzie marsz ku Polsce bez państwa, rozmytej i zależnej już
całkowicie od obcych, skundlonej jeszcze bardziej, niż po upadku I
Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku. Bo ta karma luksusu i wygody za
cenę wolności, tej realnej wolności, już z Zachodu do Polski dotarła, a
lewacka sitwa pracuje nad tym od ćwierćwiecza. Stronnictwo Brukselskie
chce starcia i Jarosław Kaczyński (tylko on, nikt inny) musi podjąć
najważniejszą decyzję w swoim życiu: czy prowadzić z nimi jeszcze
jakikolwiek dialog, rozmawiać, czy też przyjąć to antypolskie wyzwanie i
pójść na starcie. To jest naprawdę dobry czas dla wielu, tak zwanych
prawicowych publicystów, polityków PiS także, żeby puknęli się mocno w
głowę. Jak oni zwyciężą, nie będziecie mieli nawet kawałka swojej
obecnej wolności, chyba że się przefarbujecie. Co niektórzy dawni
niepokorni już robią odpowiednie pozy. Przepraszam za ten małostkowy
koniec tekstu, ale potrzebna jest każda myśląca głowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz