Balon pękł, czyli już po wyborach do Parlamentu
Europejskiego i można powiedzieć, że nad Wisłą bez zmian. Marek Migalski co
prawda wycofał się z polityki i jest to zmiana może i donośna, ale jednak
niewielka. Płomień fascynacji medialnej wyborami gaśnie, choć można się jeszcze
spodziewać reporterów goniących z pytaniami w języku angielskim do „wybranych”,
nowych europosłów. Oczywiście, zaraz ktoś powie, że zmiany jednak są i to
poważne, bo na scenę polityczną, tym razem z sukcesem, wkroczył Janusz Korwin –
Mikke, nad którym „pastwią się” teraz główne media. Świadczy to tylko o ich
marności, bo o liderze Nowej Prawicy mówią jedynie to, co im pasuje i jeszcze
wszystko przekręcają.
Zmiany generalnej jednak nie ma. Układ polityczny w Polsce
pozostał nienaruszony. Jeśli można mówić o niedostrzeganej w komentarzach
porażce, to o porażce Prawa i Sprawiedliwości, której Nowa Prawica zabrała
młodych, dynamicznych wyborców. PiS nie znalazł sposobu na ich pozyskanie, a
byłby to elektorat dający partii Jarosława Kaczyńskiego zdecydowane zwycięstwo.
To poważna strata, ponieważ ci młodzi wyborcy to nowe pokolenie, które nie
da się już uwieść PO i nie będzie
zabierać babciom dowodów osobistych. Można jeszcze dodać, że na lewicy też bez
zmian. Marnie jest, marnie było i jeszcze marniej będzie, bo elektorat socjalny
woli PiS i PO, i nie ma ochoty głosować na Palikota i Kalisza, którzy bardziej
nadają się do cyrku, niż do polityki.
Największą ciekawostką
powyborczych dni było jednak spotkanie premiera Tuska z licealistami w Gorzowie
Wielkopolskim. Tu szef PO nie wyczuł tematu. Mówił i mówił, i zerkał chcąc nie
chcąc na uczennicę Marię Sokołowską siedzącą naprzeciw niego i pewnie myślał
sobie, że to jest już tak ustawione, że ta młoda dziewczyna, jak siedzi w
pierwszym rzędzie, to na pewno kocha jego i PO. I srogo się zawiódł. Dał się
zwieść urodzie uczennicy i ruszył z kwiatami do przodu, i już czekał na jej
aplauz, a tu bęc! Słyszy słowo zdrajca pod swoim adresem. Nie wyczuł tematu Pan
Premier Tusk, dał się ograć licealistce, jak licealista na szkolnej przerwie,
który dostaje na oczach wszystkich od dziewczyny kosza. I dostał.
To, co wzbudza, i za ciekawienie
i rozbawienie, w wyborach do Parlamentu Europejskiego to twarze przyszłych
europosłów kadrowane przez stacje telewizyjne, gdy dowiadywali się, że wchodzą,
że są, że będą reprezentować Polskę w Brukseli. Nazwisk nie ma sensu wymieniać,
ale doprawdy, w tych twarzach była taka radość, taki szał, a w oczach takie
euro monety, że nie zauważyć tego było nie sposób. To była radość jak u dzieci,
które dostają pod choinkę kolejkę elektryczną, taki był wyraz twarzy „naszych”
liderów list wyborczych. Oni może i coś powiedzą w Strasburgu, może wezmą
udział w opracowaniu jakiejś dyrektywy, ale liczy się blichtr, liczy się
pieniądz i to było widać bardzo dobrze po dwudziestej pierwszej w minioną
niedzielę. W którym sztabie, to niech każdy sobie dopowie, kto oglądał
telewizyjne relacje.
A wracając do samego wyniku
wyborów, warto dodać, niezależnie od nieprawidłowości w obwodowych komisjach
wyborczych, że zapowiadają one prawdziwą
masakrę teksańską piłą w przyszły roku. To będzie walka na śmierć i życie,
ponieważ stawką jest nie tylko rządzenie Polską, ale także wyjaśnienie sprawy
Tragedii Smoleńskiej. To być może najbardziej przeraża ekipę Tuska, że nowy
premier z PiS, być może Jarosław Kaczyński, zacznie w końcu naprawdę wyjaśniać,
co stało się 10 kwietnia 2010 roku. Tej tragedii nie da się odsunąć w czasie i
zepchnąć w niepamięć, ona wróci, tym mocniej wróci, jeśli PO przegra
przyszłoroczne wybory parlamentarne. I
właśnie tego boi się najbardziej Donald Tusk. I słusznie się boi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz